niedziela, 6 lutego 2011

Opowiadanie część 12.

Poranne wstawanie stało się już monotonne, przyzwyczaiłam się już do tego, chociaż chciałabym tak raz porządnie wyspać się do dziesiątej i być w końcu wypoczęta. Przetarłam oczy , odkryłam kołdrę poczułam jak lekki wiatr musnął moje nogi, zrobiło mi się zimno, niestety nie mam czasu jeszcze sobie poleżeć. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam moją ulubioną spódnicę i bluzkę i ruszyłam na dół . Czułam aromat kawy i zapach gorącego mleka w połączeniu z płatkami, taki poranek jak najbardziej mogę zaliczyć do jednych z lepszych. Usiadłam przy stole i słuchałam rozmowy rodziców. Planują kupić dom, niestety poza miastem, co ma dla mnie oznaczać rozstanie z Justinem. Nie ta myśl nie wchodzi w grę. Musze wymyślić dobry pomysł aby, ich plany nie były zrealizowane. Wzięłam torbę i ruszyłam. Przed domem czekał na mnie Justin, pocałował mnie lekko w policzek , chwycił za rękę i poszliśmy do szkoły. Cały czas myślałam o dzisiejszej rozmowie moich rodziców, spoglądałam na Justina i nie mogłam sobie tego wyobrazić co by było gdybym wyjechała. Bałabym się , że szybko znajdzie sobie inną, ma powodzenie u dziewczyn. Nie to co ja , taka szara myszka. W ogóle nie wiem co on we mnie widzi, no ale kocham go jak najbardziej mogę , a to chyba najważniejsze. Postanowiłam dzisiejszy dzień spędzić najlepiej jak potrafię, powiedziałam sobie BASTA, muszę myśleć o sobie. Jak tak dalej pójdzie, to prędzej czy później wysiądę z tych nerwów. Uśmiechnięta weszłam do sali, dzisiaj mieliśmy omawiać Romeo i Julię, jak zwykle trzeba było napisać wypracowanie na temat miłości, co nie było dla mnie problemem. Od kiedy jestem z Justinem uwierzyłam w słowo miłość, szybko napisałam wypracowanie i zaniosłam je na biurko naszemu nauczycielowi. On jak zwykle uśmiechnął się do mnie , przewidywał o czym będzie moja praca. Gdy szłam do ławki, zakręciło mi się w głowie. Nie wiedziałam co się dzieje, cały świat przeleciał mi przed oczami, poczułam się dziwnie nie wiedziałam : KIM JESTEM, GDZIE JESTEM. Nagle podszedł do mnie Justin i chwycił za rękę, spytał czy nic mi nie jest i zaprowadził do pielęgniarki szkolnej, czułam się okropnie, strasznie bolała mnie głowa , nie mogłam nic mówić. Pielęgniarka zdecydowała , że trzeba zrobić badania, więc od razu po szkole, wybrałam się do lekarza, zrobiliśmy badania i od razu miały być wyniki. Siadłam w poczekalni i czekałam, czułam że ból powoli odchodzi. Doktor poprosił mnie do gabinetu, okazało się , że mam raka. Atakuje cały organizm, od następnego tygodnia mam leżeć w szpitalu, operacja a potem chemioterapia. Nie rozumiałam co się dzieje, ja ? Zawsze zdrowa, nigdy nie chorowałam. A tu rak. Doktor natychmiast zadzwonił do moich rodziców, przyjechali , mocno mnie uścisnęli i dowiedzieli się co mi jest, widziałam jak moja mam się przestraszyła. Ja odchodzę, mnie już nie będzie . Miałam różne myśli, czułam taką cholerną pustkę. Nie wiedziałam co będzie dalej, rak zaatakował 1/3 organizmu,  najgorsze jest to że jest on złośliwy. Nie wiem jak mam o tym powiedzieć Justinowi, przecież nie mam się co oszukiwać, zostały mi 3 może 4 miesiące życia...
Nie mogłam żyć  w jednym, wielkim kłamstwie. Więc postanowiłam z nim zerwać, doszłam do wniosku, że nie zniosę tego jak będzie cierpiał na wieść o tym, że umieram. Umówiłam się  z nim w parku, mocno go przytuliłam i powiedziałam, że lepiej będzie jeśli zakończymy to tu i teraz. Widziałam jak bardzo go ranię, ale co ja mogłam zrobić, nic innego mi nie zostało. Długo rozmawialiśmy, widziałam jak On cierpi, ale cierpiałby bardziej gdyby wiedział, że odchodzę....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz